poniedziałek, 14 lutego 2011

Walentynkowej nocy czar?/ Magical Valentines evening?

Cieszyłam się na dzisiejszy wieczór. Wiecie, kolacja z połówkiem, dobre jedzonko. Zrobiłam trufle z białej czekolady, miały być gofry z różnymi dobrymi obkładami, wino...
Niestety, po transporcie z domu (w Poznaniu nie miałabym czasu ich zrobić) większość starannie obtoczonej posypki się z trufli osypała (dziękuję pewnej miłeeeej pani, która uderzyła mnie wielką torbą wychodząc z pociągu gdy ostrożnie niosłam pudełko).
Zgubiłam swój sprawdzony przepis na gofry, więc wyszukałam coś w necie... Albo przepis jest felerny, albo gofrownica mnie dziś wybitnie nie lubi... Na domiar złego, lepiej te gofry wychodzą gdy zajmuje się nimi mój połówek niż gdy ja to robię... Dołujące. Coś jeszcze może nie wypalić? Widząc mój dzisiejszy pech odpowiedź brzmi: z pewnością... :(



Today is a bad day... I've planned so many things for this Valentine evening with my boyfriend, and my plans have failed. Chocolates that I made at home had been ruined by some "nice lady" when I was getting off the train... All the desiccated coconut and sugar have fallen off.
And it’s not over... Waffle-iron don't want listen to me. I can't make nice waffles, and my boyfriend is making better than me today... And he is terrible in the kitchen. Everything is going wrong, and probably it would be even worse.
And my English is terrible.

Brak komentarzy: