Teraz się będę chwalić. No bo jestem niesamowicie dumna i zadowolona z efektu pracy ostatnich dni. Otóż w lipcu mignął mi w telewizji naszyjnik z drutu i żywych orchidei. Prosty lecz efektowny. Obrazek ten utkwił mi w pamięci i postanowiłam zrobić coś podobnego z frywolitki, kryształków swarowskiego i drutu. Projekt powstawał w głowie długi czas. Potem zrobiłam białe i niebieskie kwiatki, wzięłam arkusz białego filcu, igłę, nitkę i drut. Oto efekt końcowy. Napracowałam się, ale uważam, że było warto. Szalenie mi się podoba.
A tak się on prezentuje "na ludziu".
Fajne jest w nim to, że drut można dogiąć tak, żeby się jak najlepiej na szyi i dekolcie układał. Wiem, że na zdjęciu wyglądam smutno, ale to najlepsze ujęcie, jakie się mojej mamie udało zrobić ;)
Po raz ostatni zapraszam na moje candy. Już jutro wyniki.
Fajne jest w nim to, że drut można dogiąć tak, żeby się jak najlepiej na szyi i dekolcie układał. Wiem, że na zdjęciu wyglądam smutno, ale to najlepsze ujęcie, jakie się mojej mamie udało zrobić ;)
Po raz ostatni zapraszam na moje candy. Już jutro wyniki.
3 komentarze:
pieknie by pasowalo do sukni slubnej :)
Piekny i nietuzinkowy.Zapraszam przy okazji na swoje candy:)
Wspaniały jest!
Prześlij komentarz