No i w końcu spróbowałam. Kilka miesięcy obmyślałam, włóczka kupiona w kwietniu na Litwie nabrała mocy prawnej, znalazło się trochę czasu i oto są! Efekty pierwszego ręcznego farbowania włóczki. Świeżutkie jak ciepłe bułeczki, rano zdjęte z suszenia i zwinięte w moteczki.
"Słonecznik"
"Oliwka z pistacją"
"Leśne jeziorko"
A następna porcja już się suszy, tym razem w cieplejszych kolorach.
Jeszcze raz przypominam o moim candy.
"Słonecznik"
"Oliwka z pistacją"
"Leśne jeziorko"
A następna porcja już się suszy, tym razem w cieplejszych kolorach.
Jeszcze raz przypominam o moim candy.
2 komentarze:
Kolorki piękne :)) Lubię zielony we wszystkich chyba odcieniach :))
ojoj, toż pierwsza jesteś - w piątek kupiłam sobie barwniki do wełny i nie mam odwagi się za nie zabrać... Pięknie Ci wyszło :)
Prześlij komentarz